16 godzin dziennie. Tyle pracował prof. Marcin Matczak, czym nie omieszkał się pochwalić Adrianowi Zandbergowi, zarzucając temu drugiemu - i całej lewicy - lenistwo. W całej tej dyskusji zabrakło tego, co najważniejsze - głosów zwykłych ludzi, którzy też pracują 16 godzin dziennie i bynajmniej nie daje im to tytułów profesorskich, prestiżu ani fortuny. A także tych, którym daje - obok kryzysów psychicznych. Dzieci i nastolatków z wypaleniem zawodowym jeszcze przed rozpoczęciem życia zawodowego. Wyzyskiwanych, przemęczonych, zestresowanych osób, które po prostu próbują przetrwać.Jestem jedną z nich. A to historie dziesiątek osób, które zdecydowały się nimi ze mną podzielić.